All language subtitles for Half a Loaf of Kung Fu (1978)-alE13_pl

Pӣ BOCHENKA KUNG FU

Co ty robisz?

- Hej, czego chcesz?
- Czego chcesz?

Co o tym my�lisz?

- Przyszed�em tu w sprawie pracy.
- Jakiego rodzaju pracy?

Jakiego rodzaju pracy?

- Posad� ochroniarza.
- Czy wiesz jakie s� obowi�zki?

Czy wiesz jakie s� obowi�zki?

Wi�c, powiedzcie mi.

Musisz g��wnie zamiata� pod�og�
i posprz�ta� wszystko.

Czy wiecie, kim ja jestem?

St�j!

Wiesz kim ja jestem?

Jestem tu nowym ochroniarzem.

Nadajesz si�?

- Ty tak zr�b.
- Proste. To tylko sztuczka.

Musz� si� jej tylko nauczy�.

Dobra.

Hej panie, on uciek�.

Dobra, nie uciekniesz.
Mam ci�.

- Zosta� tam.
- Teraz zobaczymy.

St�j.

Czego chcesz?

Co?

O co chodzi?

Panie Wan, on szuka pracy.

Jak masz na imi�?

Dobra, mistrzu Jiang.

Pracuj ci�ko,
a b�dziesz dobrze �y�.

- Lu Fat.
- Panie.

Zabierz go najpierw do jego pokoju.

Chod�.

Hej, tw�j pok�j jest tam.

Hej, tam jest go�� w tym pokoju,
nikt nie mo�e mu przeszkadza�.

Powiedz mi,
jakiego rodzaju go��?

My�l�, �e jest czarownic�.

Idziemy.

To jest tw�j pok�j.

Taki sam jak m�j.

Kuchnia jest tam.

A je�li jeste� g�odny,
zawsze jest tam jedzenie.

Dobra, wielkie dzi�ki.

Zdrzemnij si�.
Tam jest ��ko.

Tak, dzi�kuj�.
Na razie.

Jak si� czujesz kolego?
Jak by�o?

Cholera, kto to zrobi�?
Nie wiesz gdzie poszed� m�j kawa�ek kurczaka?

Mia�em go tutaj.

Ty g�upcze.
Ostrzega�em ci�.

Jak si� tu znalaz�em?

- Bra� go!
- Dobra!

Wracaj tu!

Przepraszam pani.

Panie Wan, m�wi�am ci wiele razy,
�e nie lubi� by� szpiegowana.

Przepraszam. Wybacz mi.
Przyjmuj� win�.

Panie!

Nie dorwali�my go.
Znikn��.

Znasz jego przesz�o��?

To tylko jaki� g�upi dzieciak.
Nie zna kung fu.

Nie s�dz�, aby by� szpiegiem.

B�d� bardziej ostro�ny nast�pnym razem.

Wiecznie zielony jadeit
i pigu�ki duszy?

Ju� najwy�szy czas
us�ysze� jak�� wiadomo��.

Wszystko zosta�o powierzone
oddzia�om eskorty.

B�d� przechodzili t�dy.
Jestem pewien.

Ale niestety tak�e du�o ludzi.

Poniewa� s� �wiadomi,
i� wielu chcia�oby ten skarb.

- Wi�c za 3 dni jest nasza szansa.
- Dobrze.

Je�li o to chodzi...
B�dziemy nad tym my�le�.

Wielu innych te� mog� pr�bowa�.
Ale nam si� uda.

- Tak pani.

- Umieram z g�odu. Nie ma jedzenia.

Oszcz�d� moje �ycie.
Niech Pan pos�ucha, panie Lo.

Nie jeste�my kolegami,
nigdy nie spotkali�my si�.

- Dlaczego chcesz mnie zabi�, co?
- Zamknij si�. Wi�c Da Chung.

Nie spotkali�my si�.
Musz� to przyzna�.

Jeste� notorycznym przest�pc�.
Za twoje morderstwa.

By�e� poszukiwany przez lata.
Dzisiaj zosta�e� z�apany.

Czas zabijania si� sko�czy�.

Nie�le.

Mam ci�.

Mistrzu Lo.

500 $ nagrody?
500?

- Sprawd� prosz�.
- Ja?

Po prostu we�.

Prosz� we�.
We�.

- Nie mog�.
- Musisz.

- Musisz.
- Musz�?

Wymiennik.

Nareszcie, on nie �yje.
Najwy�szy czas.

Jeste�my uradowani, �e go zabi�e�.

Ten cz�owiek by� z�y.

Musimy si� radowa�,
ju� go nie ma.

Bardzo dobrze.

Wszystko w porz�dku.
Zrobi�em to dla nagrody.

Jeste� bardzo skromny.

Powiedz mi...

- Jak masz na imi�, panie.
- Ja...

Wiem, m�j panie.

Wi�c jeste� reprezentantem
stylu Bicz Gwiazdy.

Lu Lu Long.
Bohater bicza.

- To zaszczyt.
- Nie, nie, panie.

Je�li nie masz nic przeciwko.
Zabior� swoj� nagrod�.

- Oczywi�cie.
- Dzi�kuj�, dzi�kuj�.

Dzi�kuj�.

Witamy, bohaterze Lu.

Chap Chung.

Ten cz�owiek by� przy mym boku.
To pan Ching.

Szycha.

On ma na my�li, �e wszyscy
ci ludzie to spo�eczni przyw�dcy.

Przyszli dzisiaj,
aby prosi� ci� o przys�ug�.

Zaprosi� ci�...

Zaprosi� ci� na obiad.

Prosz�.

Dobra, przyjmuj� zaproszenie.
Bardzo dzi�kuj�.

Prosz�, t�dy.

Ten dzieciak, podaje si� za
bohatera bicza?

Zastanawiam si� co on zamierza.
Musz� go obserwowa�.

- Co to ma znaczy�?
- M�j bo�e.

- Jak prawdziwy bohater.
- I co?

- Nic.
- Lepiej, �eby nic.

Ostrzegam ci�.

Przez wiele lat,
trenowa�em jako akrobata.

- Znam wiele sztuczek.
- Pokaza�by� mi zatem par�?

Oczywi�cie, �e tak.

Dobrze wygl�da.
Bardzo imponuj�ce.

Ale czy potrafisz
robi� prawdziwe rzeczy.

Prawdziwe kung fu.
I czy naprawd� masz pieni�dze w tej sakiewce?

Jasne.
Kim ty my�lisz, �e jestem? Oszustem?

Jest prawdziwe?

- We�.
- Dzi�ki.

- Co to by�o?
- Przepraszam.

Co to ma znaczy�?

Troch� si� denerwuj�,
r�ka mi si� po�lizgn�a.

Ta technika - co to jest?

Powiem ci, ale zachowaj
to w tajemnicy.

- Dobra.
- Konkubina.

- Konkubina?
- Zgadza si�.

- Po�yteczne?
- Oczywi�cie, �e tak.

Sp�jrz.

Nie mo�esz chroni� ca�ego
swojego cia�a, mo�esz pr�bowa�.

Konkubina, co?
Dobra, zrozumia�em.

Jeszcze si� zobaczymy.

Konkubina, co?

- To ten facet.
- Dorwij go.

Szybko.

Panie Wan. Czego pan chce?
Zniszczy� ci�.

Wiem, srebro.
We� to.

Dobrze. Wida�, �e si� sprawdzi�e�.

Hojny dar. Przyjm� go.
Ale musisz spotka� si� z nasz� pani�.

Masz na my�li, wied�m�?

Tak, i ona zadecyduje
czy b�dziesz �y�.

Dlaczego, nawet nie znam kobiety.

Uderzy�e� mnie.

Konkubina.

Podejd� tu.

Cholera. Jak �miesz.
Ja ci poka��.

Podejd� tu. Zajm� si� tob�.

Chod� tu.
Zmia�d�� ci�.

Zostaw mnie w spokoju. Dalej.
Inaczej sko�czysz jak on.

- Jest naprawd� martwy.
- Ty ma�a samochwa�o.

Dlaczego zabi�e� jednego z moich
najlepszych ludzi. Te� b�dziesz musia� za to umrze�.

Wci�� b�d� tu w nast�pnym �yciu.

W porz�dku, co dalej?

Konkubina.

Cholera, nie zadzia�a�o.

Hej, hej, stary mistrzu,
ocal mnie.

Odejd�, to nie twoja sprawa.

Obawiam si�, �e sprawi�
aby by�a moja.

Nie mo�esz uciec.

Nie mo�esz uciec.

Odesz�a.

Dzi�kuj�, panie.
Dzi�kuj�, panie.

Od kiedy stary �ebrak,
nazywany jest panem?

Je�li chcesz mnie obra�a�,
nazywaj mnie lordowska mo��.

Panie, naprawd� by�e� wspania�y.
Widzia�em ci�, szanuj� ci�.

Bohater bicza mnie podziwia?
To wielki zaszczyt.

Ale ta ma�a rzecz,
sprawia tylko k�opoty.

Cz�owiek. Zaczekaj!

Zosta� tam! Zosta�!
Inaczej poczujesz smak mojego bicza.

Hej, starszy panie.

Starszy panie, starcze?

Starcze?

Starcze!

Dlaczego mnie �ledzisz?

Starcze.
We� mnie jako swojego ucznia.

St�j.

Kl�kasz tu przede mn�,
kiedy jeste� s�awnym bohaterem bicza?

Straszne. Ha�bisz swoje imi�
zachowuj�c si� w ten spos�b.

Bohater bicza.

Powinni ci� nazywa� szalonym bohaterem.

Chc� by� twoim uczniem.
Nie chc� by� bohaterem, sir.

Kto chcia�by ci� za ucznia?

By� tu przed chwil�.

Dlaczego uwa�asz, �e jeste�
taki wspania�y?

Cholera!

Nie musisz uczy� mnie kung fu.

S�ysza�e�?
M�wi� powa�nie.

Nie chc� twojego kung fu.

Co jest takiego wspania�ego w tobie?

Mam du�o srebra.

Wi�c mog� zatrudni� lepszego
nauczyciela ni� ty.

Stary, g�upi peda�.

Chcia�e� si� popisa� przede mn�,
prawda?

Z twoim trzeciorz�dnym kung fu.

Kto go potrzebuje?

S� tysi�ce ludzi takich jak ty,
i to lepszych.

Zatrzymaj sobie swoje kung fu,
nie potrzebuj� go.

Id�.

St�j!

- Nauczycielu, nauczycielu.
- Jestem nauczycielem, co?

Nawet z moim trzeciorz�dnym kung fu?
Jak to mo�e by�?

Nauczycielu.
Zbij mnie, panie.

Nauczycielu. Ja tylko �artowa�em.
Prosz� wybacz mi.

Zamknij si�. Nie chcia�bym mie�
takiego studenta jak ty.

Przyszed�em tu szuka�
bohatera bicza.

Ale zamiast tego,
wpad�em na g�upca.

Nauczycielu, wi�c znasz prawd�.

Je�li masz na my�li, �e
jeste� tylko oszustem - jasne, �e wiedzia�em.

Wielki cz�owiek, podziwia prawd�.
Gardzi k�amstwem.

A co do oszust�w,
s� godni pogardy.

Zabra� cz�owiekowi imi� -
nie ma nic gorszego.

Wsta�!

Znasz kung fu?

- Nie.
- Tak te� my�la�em.

- Zawrzyjmy uk�ad.
- Jaki uk�ad.

Wykonasz dla mnie zadanie,
a ja naucz� ci� kung fu p�niej.

Dobrze, dobrze,
brzmi wspaniale.

Dobra, umowa stoi.

We� to do kamiennej chaty.
Jutro w okr�gu Phong,

cz�owiek o imieniu Fung,
spotka si� z tob�.

Pami�taj, dop�ki nie wykonasz
tej ma�ej roboty, nie b�dzie umowy.

Nie b�d� ci� uczy�,
p�ki tego nie wykonasz.

Hej, dzie� dobry,
prosz� wej��.

Prosz� wej��.

- Dobra, odpoczniemy tutaj.
- Hej, odpoczniemy tutaj.

Kelner, we� ich okrycia.

Prosz�, wejd�cie.
Prosz�.

- Czego sobie �yczycie.
- Co� do jedzenia i picia, szybko.

Tato, to nie jest dom,
wi�c uwa�aj, nie pij za du�o.

Wydajesz ojcu rozkazy, co?
Lepiej wybior� ci twardego m�a.

Panie Mao, ten cz�owiek tam,
gapi si� na mnie.

Naucz� go manier.

Nie ma potrzeby.
Nie zrobi� jeszcze nic z�ego.

Poza tym, jeste� �adn�
dziewczyn� do patrzenia.

Tato, wiesz, �e nie jestem taka.

- Dalej, napij si� ze mn�.
- Tato.

Jak sobie �yczysz Fong.
Dla lepszego zdrowia.

- Dlaczego powinienem pi�?
- A dlaczego nie powiniene�?

Zap�aci�e�?
Wi�c ci� zmusz�.

Co ty sobie wyobra�asz?

Chcia�e� ukra��?

Co masz na my�li?
Jak �miesz?

Spadaj.
Oskar�a� nas w ten spos�b?

Wystarczy, dajcie spok�j.
Nieporozumienie.

Dajcie spok�j, nie powinni�cie
zaczepia� innych, prawda?

- Nie chcieli�my, ale...
- On nic nie zrobi�. Uspok�jcie si�

Dlaczego nie p�jdziemy
i si� nie napijemy? Si�d�my.

Wyluzujcie.
Wiem, �e nie jeste�cie tacy.

Hej, hej. To by�a pomy�ka.
Nie z�o��cie si�.

Dzi�ki, �e pr�bowa�e� nam pom�c.

- Co� si� sta�o?
- Nie, nie.

W porz�dku.

Je�li o to chodzi, usi�d�my.

- Hej, napijesz si�?
- Tak.

- Kelner, rachunek.
- Ju� id�, sir.

Ja zap�ac�.

Ty zap�a�.
dalej.

9 dolar�w, sir.

Wi�c, sir?

Zap�acimy nast�pnym razem?

Daj spok�j, to ci nie wystarczy?
Nigdy nie dajemy klientom kredytu.

Ale mieli�my pieni�dze,
ale zgubili�my, by�y tutaj.

Wypili�cie du�o wina.
I k��cili�cie si�, chcieli�cie si� bi�.

Teraz nie mo�ecie zap�aci�.

Je�li naprawd� nie macie pieni�dzy,
to zostawiacie ubrania.

M�wi, �e chce nasze ubrania.

- M�wisz powa�nie?
- Tak, tak.

Dobra.
Idziemy.

Sta�!

- Odeszli.
- Cholera.

- Kelner.
- Id�, id�.

- Ile to b�dzie?
- Zobaczmy.

6 dolar�w.

Panie, je�li nie masz drobnych,
b�dziemy zachwyceni srebrem.

Damy po dobrym kursie
zap�acimy lepiej ni� w banku.

Wi�c, panie?

Wygl�da na to, �e masz problem.
Skoro pomog�e� mnie, ja pomog� tobie.

Rachunek tego pana,
ja go ureguluj�.

- Dobrze?
- Tak, tak.

Hej, zaczekajcie chwil�.

Zap�acisz?

Wielkie dzi�ki.

Do widzenia, do widzenia.

- Kelner.
- Id�, id�. Tak?

Dobra, o co tu chodzi�o?

Tato, zap�aci�am rachunek tego
cz�owieka, jego w�asnymi monetami.

Bardzo dobra sztuczka,
dobra robota.

Wcale nie uwa�am,
�e by�a to dobra sztuczka.

Wiesz kim on jest?

- Nie.
- W pewien spos�b...

ma jaki� zwi�zek z twoim
wujkiem �ebrakiem.

- Tato, sk�d wiesz?
- Poniewa� nosi naszyjnik twojego wujka.

Pos�uchaj, wyjd� pierwszy.
Ty zajmij si� sprawami tutaj.

Zamierzam wyjecha� z samego rana.

- Jak tam sprawy?
- Czu�em, �e idziesz.

To chyba wiadome.

Ta sztuczka,
kt�rej ci� nauczy�em - u�y�e� jej?

Bezu�yteczna.

- Naprawd� uwa�asz, �e jest bezu�yteczna?
- Zgadza si�.

Dobra.

Dzisiaj, naucz� ci�
dw�ch nast�pnych sztuczek.

Zatrzymaj je sobie,
nie mam pieni�dzy.

To bez znaczenia.

Dobrze mi zap�aci�e� ostatnim razem,
by�e� wtedy bardzo hojny.

- Wi�c dzisiaj b�dzie bez op�at.
- Te sztuczki - s� u�yteczne?

Gwarantuj� ci.
Teraz popatrz.

Teraz patrz.

Jak to si� nazywa?

Technika nazywa si�
stalowy palec.

- Stalowy palec?
- Tak. Hej, spr�buj.

Popatrz.

Stalowy palec?

Dalej, dalej.

Stopa, stopa,
wypnij pier�, oczy do przodu.

Dobra, uderz mnie.
Dalej, uderz mnie.

- Jak to si� nazywa?
- Pok�on kr�lowi.

Pok�on kr�lowi. Pok�on kr�lowi.
Pok�on kr�lowi. Pok�on kr�lowi.

- To wszystko twoja wina.
- Sk�d mog�em wiedzie�...

- Do cholery, wi�c to ty?
- Co? Chcesz si� bi�?

- Masz teraz k�opoty.
- Zabra�e� nasze pieni�dze.

- Gdzie one s�, dalej.
- Jakie pieni�dze, moje kieszenie te� by�y puste.

Ty przekl�ty k�amco.

- Dalej, gdzie s� nasze pieni�dze.
- Nie mam ich.

Za nim. Ruszaj.

- Hej, zejd�.
- Wejd�.

- Zejd�.
- Wejd�.

- Zejd�.
- Mo�e zrobimy to jednocze�nie.

Hej, ostro�nie.
Jestem s�awnym bohaterem bicza.

Bracie, s�dz�,
�e si� nas boi.

Boj� si� was?

Odsu�cie si�.

Dobra, poka�� wam.

- Naucz� was czego�.
- Czego?

Obserwujcie mnie.

- Nie znam tego.
- Nie znasz?

Naprawd�?
To jest co� wielkiego.

- Co to jest?
- To jest stalowy palec.

A to s� dwa stalowe palce.

Cholera.
Zajm� si� wami dwojga.

Chcia�bym to zobaczy�.

Kr�lewski pok�on.

Zabij� was.

To nic takiego.

Zejd� stamt�d.

Pos�uchaj mnie.
Proponuj�, aby� zostawi� nas w spokoju.

Mo�emy zosta� bardzo z�ymi wrogami.

I to ma mnie przestraszy�?
Przechwa�ki.

Poniewa� tak si� sk�ada, �e ten
cz�owiek jest moim przyjacielem.

Hej, Fong. Widz�, �e jeste� twardy.
Nie przestraszysz mnie.

Nie mnie. Zobaczmy co potrafisz.

Odejd�cie!

Zaczekajcie!

Macie.
We�cie, jest wasze.

- Dopadniemy ci� za to.
- Nie zapomnimy. Idziemy.

Jestem Fong Wai.
Jak si� nazywasz?

Jestem Jiang To.
Mi�o mi ci� pozna�, ochroniarzu Fong.

W�a�ciwie, mi�o ci� pozna�.

Wi�c to ty jeste� pos�a�cem
wujka �ebraka?

Ale gdzie on teraz jest?

Nie wiem, powiedzia� tylko,
aby si� z tob� spotka�.

Nic poza tym.

Mistrzu Jiang, wiesz jak to jest
gdy si� eskortuje.

Nie, nie wiem.

Zatrute antidotum.

Wiecznie zielony jadeit i pigu�ki duszy,

kt�re mog� przywr�ci�
cz�owieka do �ycia.

S� tyle warte, �e s� celem
ka�dego gangu, albo bandyty.

Musz� ci� przeprosi�,
za czyny mojej c�rki.

To by� tylko �art,
nic poza tym.

Ale wci��, wiemy, �e jeste�
po naszej stronie od teraz.

I jestem pewny,
�e si� dogadamy. To twoja sakiewka.

Tak, oczywi�cie.
Jeste�my teraz dobrymi przyjaci�mi.

I od teraz,
pomog� w ka�dy spos�b.

Cieszy mnie, �e to m�wisz.
Dobra. Wracajmy z powrotem.

Dobra. Id� teraz do ��ka.
Ale jutro zaczniemy wcze�nie.

Dobrze, dobranoc, sir.

Kto tam?

Cze��.

- Za co to by�o?
Powiedz, ten bicz, sk�d go masz?

Masz na my�li, �e nie wiesz?
Ten bicz jest symbolem.

Znak bohatera bicza.

Co? Twierdzisz, �e jeste�
bohaterem bicza?

Jasne.

Za co to by�o?
Naucz� ci�.

Powiedz, dlaczego podajesz si�
za bohatera bicza?

Kto si� podaje?
Ja jestem bohaterem bicza.

To nie moja noc.

- Gadaj, co zrobi�e� z bohaterem bicza?
- To m�j interes, kim jeste�?

Jest moim bratem.

Podziwia�em go,
nigdy bym go nie skrzywdzi�.

- Ten cz�owiek by�...
- Kto to by�?

- Bandyta Ta Su.
- Bandyta Ta Su?

Dw�ch. Bili si� w lesie
widzia�em ich obu, przez przypadek.

- Sk�d mam wiedzie�, �e m�wisz prawd�?
- Tw�j brat by� dobry, podziwia�em go.

Sam go pochowa�em. Je�li ci�
ok�amuj�, to jestem skurwysynem.

M�wi� prawd�.

Wi�c, m�j brat...

Pos�uchaj, nie b�d� smutna.
To by� los. Zmar� jak bohater.

To co� znaczy.

Pani, nie bij mnie, prosz�.

M�j brat by� prawym cz�owiekiem.
Ze s�awnym nazwiskiem. Nie podszywaj si� pod niego.

- Bohaterze.
- Kto to? Kto to?

Kto tam jest?
Wychod�.

Wychod�.

- S�ysza�e� to?
- Tylko troszeczk�.

Cholera. Da�em si�, bo jestem
d�entelmenem, a ona dziewczyn�.

Masz na my�li,
�e pozwoli�e� si� pobi�?

Oczywi�cie, w ko�cu moje zabijanie,
co mo�e zrobi� dziewczyna?

To bardzo dziwne.

Poniewa� m�g�bym przysi�c jak m�wisz,
�e jak j� ok�amiesz, to jeste� skurwysynem.

Cholera, nie �miej si� ze mnie.
Do�o�� ci.

Pos�uchaj, czy zapomnia�e� moich
dw�ch lekcji?

Daj spok�j, zobaczmy je.

Zapomnij o tym.
Wszystkiego czego mnie nauczy�e�,

ten s�awny stalowy palec,
ten kr�lewski pok�on.

Oba by�y bezu�yteczne,
do niczego niepotrzebne.

- Kiedy je stosowa�em, wszyscy je znali
- O m�j Bo�e, to wszystko twoja wina.

Dlatego, �e nie u�ywasz ich w�a�ciwie.
Ka�da technika mo�e by� u�yta na wiele sposob�w.

Ale opanowanie jej - to si� liczy.
Wi�c u�yj g�owy i przy�� si�,

�wicz, w ko�cu b�dziesz niepokonanym.
Zrozumia�e�?

Troszeczk�.

Hej, zobaczmy co potrafisz.

- Teraz?
- Oczywi�cie.

- Uwa�aj.
- Nie martw si�.

Kr�lewski pok�on.

- Nie by�o za dobrze.
- Stalowy palec.

I co?

Jeste� beznadziejny.

My�l�, �e mam tu lepsz� technik�.

Zgadza si�?
Naucz si� tego. Pracuj ci�ko.

Ale jeste� mi co� winien.

Potrzebujesz wi�cej �wicze�.
Rozumiesz?

Wiem.
B�d� m�dry.

Panno Long, pi�kna sceneria, prawda?

Co tu jest pi�knego?
Brzydkie kamienie i uschni�te drzewa.

- Jakie one brzydkie.
- Nie ma duszy. To tw�j problem.

- Co?
- Nie zwracaj uwagi. Wypi� du�o wina.

Co to ma znaczy�?
Nie jestem �wini�.

A ty nie jeste� per��.
W zasadzie jeste�my podobni.

Jeste�my par� g�upc�w.

- Co ci� tak �mieszy?
- Chodzi o to co powiedzia�.

To s�odkie.

Pos�uchaj mnie. Sceneria nie jest
pi�kna sama w sobie.

Jest pi�kna, bo ty tu jeste�.

Kwiaty nie s� takie z�e,
ale tw�j u�miech jest o wiele �adniejszy.

Ptaki �piewaj� ca�kiem nie�le,
ale tw�j g�os jest o wiele lepszy do s�uchania.

Ale ten g�upiec tego nie widzi.
On tylko widzi sceneri�.

Przez ca�y czas,
kiedy ty siedzisz przy nim.

Ah, ty.

Uwa�aj, zasadzka.

- Panie Fong, wygl�da na zasadzk�.
- Ostro�nie.

Zaczekajcie.

Ktokolwiek tam jest, przepu��cie nas,
a obiecuj�, �e was dobrze wynagrodz�

�aden problem,
zostawcie �adunek.

Jaki �adunek?
Powiedz mi gdzie jest tw�j przyw�dca.

�adnych pyta�. Po prostu
zostawcie �adunek, a nic si� wam nie stanie.

Ostro�nie.

Cholera, wyjd�cie
i poka�cie si�.

- A ty kim jeste�?
- Ja jestem tym, kt�ry zabi� To Su.

Chod� i walcz, je�li masz tyle odwagi.
Czekam.

A teraz, wi�c to ty
zabi�e� mojego ucznia.

- Zabij� ci�.
- Masz niewyparzony pysk.

Zabierz swoich ludzi i zejd� mi z drogi.
Albo po�a�ujesz.

Stary g�upcze.
Walczmy.

Tato.

Otruli ich.

S�uchaj, nie jestem sk��cony z twoim
klanem, wi�c dlaczego si� wtr�casz?

To co ci ludzie maj�,
jest interesem mojego klanu.

Tak si� sk�ada,
�e my tego chcemy.

S�uchaj, marnuj� sw�j czas,
obiecuj� ci, nie mo�esz si� ze mn� mierzy�.

My�l�, �e wkr�tce zmienisz zdanie.
Nie mog� si� z tob� mierzy�?

Przesta� si� chwali�
i zr�b co ci ka��.

Nie chcemy z tob� walczy�,
ale nie mo�esz dosta� tych rzeczy.

A ja m�wi�, �e wy
nie we�miecie tych rzeczy.

S� zaj�ci walk�, dalej,
przenie�my te rzeczy.

Jakie rzeczy?

Pigu�ki duszy i wiecznie zielony jadeit.

- Nie wiem, tata nigdy nie powiedzia�.
- Co teraz zrobimy? Gdzie mog� by�?

Najpierw musimy znale�� miejsce
dla ojca, aby odpocz��.

- Tak, ma racj�, chod�my.
- Szybciej, szybciej.

- Wy, schowajcie si� tam.
- Dobra.

Uciekli.

Nic.

- Poszukaj ich.
- Dobra.

To by�o dobre.

- Idziemy.
- Sta�!

- Hej, chcecie sko�czy� jak on?
- Nie �yje.

Wy dwaj zabierzcie pana Fonga,
a ja postaram si� odzyska� rzeczy, dobra?

Pos�uchaj, jak z moim ojcem?

Wygl�da �le.

My�l�, �e to dosy� powa�ne.

- Prawd� m�wi�c, potrzebuje lekarstwa.
- S�uchaj.

Ja to zacz��em, ja po to p�jd�.

Nie, zaczekaj, nie mo�esz i��,
wiesz, �e nie mo�esz si� z nimi r�wna�.

Mimo wszystko, nie mog� patrze�
jak on cierpi. Musz� i��.

Pos�uchaj.
Czy jest jakie� inne wyj�cie?

A wi�c, Wo Dung te� ma lekarstwo.

Zgadza si�, p�jd� do Wo Dung�w,
ty zaopiekuj si� panem Fongiem.

Zaczekaj. B�d� ostro�ny.
Uwa�aj na siebie.

Jasne.

- Jeste� szcz�ciar�, �e ci� wybra�em.
- Oble�na �winio. Wol� umrze�.

Chod� tu.

- Niech ci� szlag, czego chcesz?
- Ja?

- Czego ty chcesz?
- Pilnuj swoich interes�w.

- Id� do diab�a.
- Wstr�tny szczur!

Niech ci� szlag,
nie uciekniesz mi.

Sko�cz te sztuczki.
Zejd� na d�.

- To ty wejd� do g�ry.
- Zejd� na d�.

Dobra, nie ma sprawy.

Mam ci�.

- Cz�owiek o tysi�cu twarzy.
- I jak wygl�dam?

- Zaczekaj.
- To nauczyciel.

Ty g�upcze, zosta�a
trafiona zatrut� strza��.

Dalej, masz antidotum w s�oiczku.
Wi�c daj jej troch�.

- S�uchaj, co ty tu robisz?
- Poniewa� pan Fong jest ranny.

Fong jest ranny?
Kto to zrobi�?

Cz�owiek znany jako Ayn Pang.

Dlaczego go nie powstrzyma�e�?

Chodzi o moje kung fu,
nie jest dobre, z wyj�tkiem �miech�w

Dlaczego nie �wiczy�e�,
kiedy ci� uczono?

Ten �ebrak, kt�rego spotka�e�,
on jest moim najlepszym uczniem.

M�wi� ci, to wspania�y fachowiec.
A je�li b�dziesz kiedykolwiek tak dobry,

mo�esz by� z siebie zadowolony.
Odejd�. Wyno� si�. Nie umiem na ciebie patrze�.

Wracaj do Fonga i daj mu 2 pigu�ki.
A ja nied�ugo przyjd�.

To manuskrypt pi�ci smoka.
Ucz si� go dobrze.

- I �wicz mocno.
- Tak, wielkie dzi�ki.

Dzi�ki, nauczycielu.

Panie Mao.

Co robisz?

Mam ju� do�� tej szarady.
Mam ju� do�� tej zabawy.

Od teraz b�d� si� zachowywa�
jak prawdziwy ja.

Masz na my�li, �e chcia�e� skarbu?

Masz racj�, lepiej oddaj mi
pigu�ki duszy i wiecznie zielony jadeit.

- Bo je�li nie...
- Ty...

- Co zrobisz?
- Wkr�tce si� dowiesz.

- M�w, gdzie towar.
- Nie wiem.

Nie wiesz?
Chc� go, i to szybko.

Albo moja pani,
we�mie moj� g�ow�.

Wi�c jeste� jednym z Zatrutego Klanu?

- M�w.
- Zaczekaj.

- Znowu ty?
- Panie Jiang, on jest z Zatrutego Klanu.

Naprawd�? Jestem tutaj.
Wi�c jeste� oszustem, co?

- Wracaj!
- Panie Jiang.

Nie wiedzia�am,
walczysz naprawd� dobrze.

- Naprawd�?
- D�ugo ci� nie by�o.

Przepraszam.
Ale co� mnie op�ni�o.

- To jest...
- Nazywam si� Lu Ching Pin.

Broni� spraw mojego brata,
dlatego troszeczk� si� sp�ni�.

Mam nadziej�, �e nam wybaczysz.

- Oczywi�cie.
- Wielkie dzi�ki.

Panno Fong, ta kobieta, zawsze
mia�a wiele szacunku dla twojego ojca.

Wi�c chce do��czy� do nas
i pom�c nam w naszym zadaniu.

Ale� dzi�kuj�.

Pigu�ki. Daj je twojemu ojcu.
Szybko.

Dzie� dobry.

- Tak wcze�nie wsta�a�?
- Tak.

Tak si� martwi�am.
Nie mog�am spa�.

Wszystko w porz�dku.

Nawet je�li musia�bym umrze�,
ci bandyci nie skrzywdz� ciebie albo ojca.

Musisz by� g�odny.
Zrobi�am kuleczek ry�owych.

- Dzi�ki siostrzyczko.
- Dzi�kuj�.

Id�cie st�d dziewczyny.

Dobra!

Dalej.

Cholera, wi�c chcesz walczy�?
Wy�l� ci� do piek�a.

Tak jak zrobi�em to tamtym
koleg�, Way.

Wi�c to ty zabi�e� mojego brata.
Wi�c ja zabij� ciebie.

A potem udam si�
za tymi dwoma kobietami.

Nie jeste� taki dobry jak my�lisz.

Jeszcze wr�c� po ciebie.

Wujku.

Kto tam jest?

Panie Fong?
Panno Fong?

W porz�dku?

Tato.

Tato, naprawd� si� martwi�am.

Nie ma potrzeby. Jak d�ugo
Jiang b�dzie w pobli�u, nic nam nie b�dzie.

Naprawd� nam pomog�e�.

- A ta pani?
- Tato, panna Lu przysz�a nam pom�c.

Panie Fong, jestem zaszczycona.

Wiesz, �e ten cz�owiek Mao,
by� zdrajc�?

Wiesz gdzie teraz jest konw�j?

Na wzg�rzu Li Fu Chang.

Chyba �e si� myl�, po wzg�rzu
Fu Chang, musimy wr�ci� na g��wn� drog�.

Nie s�dz�, aby odwa�yli si�
nas wtedy zaatakowa�.

Panie Fong, niech si� pan nie martwi,
niewa�ne co, ja ich powstrzymam.

Nie pozwol� im zbli�y� si�
zbli�y� do skarbu.

Dobrze.

Zatem Fong, po��czyli�my si�y,
zmartwiony?

- Wi�c w ko�cu wszyscy tu jeste�cie.
- Zamknij si� i oddaj nam skarb.

Chcecie go?
To przyjd�cie po niego.

W�a�nie. Przyjd�cie po niego.
Je�li mo�ecie. Je�li macie czelno��.

- Dobra.
- Dobra.

Dobra.

Nic ci nie jest?

W porz�dku.

Popatrz na to.

To ty.
Jeste� ubrany naprawd�...

Hej!

- Twoje kung fu jest naprawd� dobre.
- Wielkie dzi�ki.

Mog� ci powiedzie�, �e mam
te� nowe sztuczki.

Naprawd�? Gdzie?

Hej, uwa�aj!

Wszyscy s� zaj�ci,
przeszukamy skrzynie.

Nie k�opocz si�,
to czego chcesz jest tutaj.

Przynie� to.

Za tym.

Hej, znalaz�em, jest tu.

- Czego chcesz?
- Wy podst�pne dranie.

- A dlaczego nie?
- To koniec was dw�ch.

Co?
Dobra.

Cholera!

Hej, ja si� tym zajm�.
Ty pom� jej.

Dobra.

W porz�dku, popatrz na to.

Niech ci� szlag.

- Hej, postaw mnie.
- W porz�dku.

- Wujku.
- Nauczycielu.

- Z wami wszystko w porz�dku?
- Tak.

Zabierz j� tam.

Ja pomog� naszym przyjacio�om.

- Odpocznij, pozw�l mnie.
- Dobrze.

Ja pomog�.

Ostro�nie.

Twoja wina.

Nauczycielu.

- Ty...
- Niewdzi�czny szczurze.

Jak �miesz zabija� moich
uczni�w i rani� mojego syna?

- M�j synu.
Lien Vu.

Sugeruj� aby� zapomnia� teraz o skarbie.
I zabra� syna.

Je�li obiecasz, �e zmienisz
swoje zachowanie, to mo�e ci� oszcz�dz�.

Nie ma mowy. Zostawi� syna
w spokoju, ale dorw� ten towar.

Wiecznie zielony jadeit i pigu�ki duszy.

Wi�c, zatem oddaj je mnie.
Je�li nie - zabij� ci�.

Rozumiem.
Odmawiasz poddania si�?

Nigdy.
Ty stary draniu.

Nauczycielu.

Blisko.

To nie miecz, nie,
patyk, kt�rym mo�na bi�.

Co to za okropna rzecz?

To straszne.

Jestem odkryty.

Udajesz martwego, co?

Prze�y�em.
Mam szcz�cie.

Ty podst�pny draniu.

- Nauczycielu, co to?
- Podr�cznik do naszego kung fu.

- S�uchaj, p�jd� pom�c.
- Dobra.

- Szcz�cie, �e jestem taki szybki.
- Tak my�lisz?

Szcz�liwy cios.

Brutalna si�a to za ma�o,
musisz u�y� rozumu.

Poradz� sobie z nim.

- Id� ju�.
- Id�.

Widzisz to?
Jedn� nog�.

Jedna noga?
Tylko tyle masz?

Mam jeszcze par� sztuczek.

- Nauczycielu, to jedna z naszych sztuczek.
- Jest odwr�cona.

Ale dzia�a.

Masz szcz�cie,
�e szybko si� ruszam.

By�o naprawd� blisko.

Gdzie jeste�?

Peruka.
Ale elegancka.

Opanowa� t� technik�.

- Zdj�� mi ubranie.
- �ci�gn� ci sk�r�, po wszystkim.

Jeszcze jakie� sztuczki?

Znowu si� pomyli�em.

Hej, jest jeszcze jedna.
�ap.

Tak wiele?
Nie ma mowy.

S�uchaj... technika n�g.

Tak, dobra.

Atak nogami.

Teraz z�apa� moje nogi.

Masz jeszcze wi�cej n�g?

Jak ci si� to podoba?

Nareszcie.

M�j przyjacielu,
dobrze si� spisa�e�.

- Pozbyli�my si� wszystkich.
- Tak.

Tato, gdzie jest teraz skarb?
Jeszcze go nie widzia�am.

Nie by�o �adnego skarbu,
to sztuczka, aby wyr�n�� bandyt�w.

To by� wy�mienity plan.

Zdo�ali�my pozby� si� wszystkich
bandyt�w, teraz b�dziemy mieli troch� spokoju.

Ca�a moja ci�ka praca
i wszystkie moje starania

aby chroni� nic.

- Ale przynajmniej masz teraz...
- Stalowy palec.

Synchro napis�w do tej wersji filmu:
== alE13 ==