All language subtitles for Obsession0p.B

Panie i panowie!

Panie i panowie...

Chcia�bym wznie�� toast...

za Michaela i Elizabeth Courtland...

Ostatnich takich romantyk�w na �wiecie.

Wszystkiego najlepszego
z okazji 10 rocznicy!

Wszystkiego dobrego z okazji rocznicy!

I je�li mi pozwolicie,
specjalny toast dla cz�owieka...

cz�owieka o niesko�czonej energii i ambicji...

�mietanki nowego Po�udnia...

mojego drogiego przyjaciela
i nowego starszego wsp�lnika...

tego, kt�ry jest najlepszym zarz�dc�
nieruchomo�ci w Nowym Orleanie...

nowego Pontchartrain!

Dzi�kuj�, Bob.

Bob ma du�e wyobra�enie o mnie...

nazywaj�c mnie cz�ci� �mietanki
nowego Po�udnia.

My�l�, �e zbyt chcia� mnie uhonorowa�.

By�bym bardziej sk�onny uwa�a� si� jako

"odchudzonym mlekiem" ze �rodkowego
Zachodu, lub co� w tym stylu.

Energia...

ambicja.

Mam nadziej�...

�e mo�emy wykorzysta� te cechy...

aby spr�bowa� zachowa�

dla nowego Po�udnia...

najlepsze warto�ci ze starego Po�udnia.

- Tatusiu.
- Co?

- Zata�czysz ze mn�?
- Mam z tob� zata�czy�?

Co zrobisz, je�li zata�cz� z tob�?

Zata�cz� z tob�.

We�miemy te� mamusi�, okay?

- Dobranoc.
- Dobranoc, John.

Bob, jeszcze raz dzi�kuj�.

Dzi�kuj�, Bob.
Dobranoc, Debbie.

Dobranoc.

Dzi�kuj�.
Dobrze, �e was mam.

Dobranoc, Carl.

Mamusiu! Mamusiu!

Kochanie?

Nie zawiadamiaj policji.
500 ty� jutro i wr�c� �ywe.

Obr�� si�.

No dalej, dziecko. M�w, do cholery!

Powiedz tatusiowi, �e bardzo chcesz
aby przyni�s� pieni�dze!

Tatusiu, prosz�, przynie� pieni�dze!

- Naprawd� dobrze!
- Prosz�, zabierz mnie i mamusi�!

Bardzo dobrze. Naprawd� �wietnie.

Tak?

Polecono mi abym dostarczy�
to do pana Courtlanda.

Wejd�.

- Co jest, ch�opcze?
- Pan Courtland?

Ten facet powiedzia�,
�e pan mi da napiwek.

Pi�� dolar�w! Super, dzi�ki.

- Jak on wygl�da�?
- Kto?

Cz�owiek, kt�ry da� ci przesy�k�.

Zwyczajnie.

Zacznijmy od pocz�tku.
Tylko powoli.

500 ty�. w walizce. 11 godz.
Rzeka Blossom. Wyrzu� walizk� na brzeg.

No dalej, dziecko. M�w, do cholery!

Powiedz tatusiowi, �e bardzo chcesz
aby przyni�s� pieni�dze!

Tatusiu, prosz�, przynie� pieni�dze!

Prosz�, zabierz mnie i mamusi�!

Zawiadom policj�.

Chyba b�d� musia� wzi�� pieni�dze
przeznaczone na projekt Pontchartrain.

Wiem, Court.

Kiedy o tym pomy�l�,
robi mi si� niedobrze.

Wiesz, nie zamierzam wykorzysta� z tego.

B�dziemy rozwija� projekt
tak jak planowa�e�.

Zbudujemy tw�j park.

Do diab�a, lubi� drzewa.

Je�li wybierzesz t� opcj�, nie jeste�
zobowi�zany realizowa� m�j plan.

Mo�esz robi� z nim wszystko
co chcesz. Wiesz o tym.

Zrobi� za ciebie t� robot�.

Dzi�ki, Bob. Doceniam to.

Oczywi�cie, mamy jeszcze tydzie�
na zastanowienie si�.

Je�li policja odzyska pieni�dze,
w zasadzie nic si� nie zmieni.

No c�, kto� powinien
uda� si� do banku.

P�jd� tam osobi�cie.

Przyszed� inspektor Brie.
Chcia�by widzie� si� z panem.

- Mo�esz go poprosi�.
- Okay.

Witam, inspektorze. Dzi�kuj�,
�e pan przyszed�, prosz� usi���.

Dzi�kuj�.

Fili�ank� kawy?

Nie, dzi�kuj� panu, panie Courtland.

Sytuacja jest nie do zniesienia.

Chyba nie musz� o tym panu m�wi�.

Przygotujmy si� na najgorsze
i miejmy nadziej� na najlepsze.

Prowadzi�em ju� wiele podobnych spraw.

Wszystkie zako�czy�y si� sukcesem,
porwani wr�cili do dom�w...

a porywacze zostali uj�ci.

Wszystko zale�y od inteligencji
i zachowania spokoju.

Postaram si�, aby by�o tak samo
i w tym przypadku, panie Courtland.

Nie ma nic, co mo�na by z tym zrobi�.

Jestem sk�onny zap�aci� pieni�dze.
Pieni�dze nie s� wa�ne.

Do diab�a z tym, panie Courtland.

Ci ludzie to profesjonali�ci.

Je�li nie dostan� okupu, zrezygnuj�.

Je�li b�d� mieli pieni�dze w r�ku, mo�emy
spodziewa� si� niebezpiecznej postawy.

Jest pan tego pewny?

Absolutnie.

Oczywi�cie, ostateczna decyzja
nale�y do pana.

Co pan by zrobi�?

Nasza pracownia co� przygotowa�a.

Dzia�amy zgodnie z instrukcj�.

Fa�szywe pieni�dze i ma�y nadajnik radiowy...

w zamkni�tej walizce.

Namierzymy samoch�d
porywaczy wozem radiowym.

Doprowadzi nas do zak�adnik�w.

Niezawodne.

�ycie pana �ony i c�rki
w og�le nie b�dzie zagro�one.

Prosz� to nam zostawi�.

Daj mi namiar.

Mam to, mam to!

Powinna� si� cieszy�, ma�a dziewczynko.
Tw�j tatu� dostarczy� pieni�dze.

I wszystko b�dzie w porz�dku.

Mamusiu, mamusiu!
Tatu� przywi�z� pieni�dze!

Co to, do cholery, jest?

Nadajnik radiowy.

Sukinsyn!

Popatrz na to. To jest tyle ile tw�j
stary my�li, �e jeste� warta!

- Nic!
- Mamusiu!

M�wi detektyw Brie.

M�wi detektyw Brie
z policji w Nowym Orleanie.

Dom jest otoczony.

Wyjd�cie z podniesionymi r�koma,
a nic wam si� nie stanie.

- Co teraz zrobimy?
- Tylko spokojnie. We� n�.

Bez paniki.

Przetnij wi�zy i zje�d�amy st�d.

Wybij okno.

Mamusiu! Mamusiu!

Nie strzela�, bo traficie dziecko!

Nie strzela�. Nie strzela�.

Peterson, tu Brie.

Jeste�my na Broussard Road,
zbli�amy si� do mostu.

Ustawi�e� blokad�?

Wszyscy na swoim miejscu, inspektorze.

Mam k�opot z cystern� tutaj na drodze.

Zabieraj j� stamt�d!
Jeste�my ju� na mo�cie!

�ona i c�rka nowoorlea�skiego
biznesmena, Michaela Courtlanda...

zgin�y wczoraj...

podczas nieudanej pr�by odbicia
ich z r�k porywaczy.

Jest tutaj inspektor August Brie,
kt�ry prowadzi� t� spraw�.

Inspektorze, czy mo�e pan powiedzie�
nam, co si� dok�adnie sta�o?

Bardzo przepraszam.

Na dzie� dzisiejszy nie mog�
udzieli� �adnych informacji.

Wydarzy�a si� straszna tragedia.
To wszystko.

Policja zrobi�a wszystko co jej mocy.

Poszukiwania cia� ofiar
nie da�y rezultatu...

i s� utrudnione z powodu
eksplozji cysterny z paliwem...

i stanem rzeki Missisipi.

Oto pa�skie bilety.

Pami�taj, wylatuje pan
jutro o 12:30.

Przyleci pan do Rzymu na 21:10
i pojedzie ekspresem do Florencji.

- Ma pan sw�j paszport?
- Tak.

W�o�� go do pa�skiej walizki.

Jeste� gotowy, Michael?
Nie chc� traci� czasu.

Co to za w�oskie nazwisko,
D'Annunzio?

Jest troch� dziwny.
Obawiam si� go.

My�l�, �e jest bogaty.

Mam nadziej�, �e jego angielski
jest lepszy ni� m�j w�oski.

Pozw�l mi si� nim zaj��.
Jest bardzo podatny na pochlebstwa.

Uwielbia, kiedy si� do niego m�wi,
�e jest tak m�dry jak Cezar...

i uczciwy jak papie�.

Wiesz, ta podr� mi si� spodoba, Bob.

Naprawd�, nie mog�em si� doczeka�.

Zobacz�, jak zmieni�a si� Florencja
po tych wszystkich latach.

Jedzenie, pieni�dze...

i sztuka ponad wszystko, m�j stary.

Jestem mi�o�nikiem sztuki pi�knej.

- To jedna z moich s�abo�ci.
- Jeste� cz�owiekiem Renesansu, Robert.

Powiedzia�, �e o 20:00.

Och, dzi�ki, Bob.
Wiesz, my�l�, �e mia�e� racj�.

Powinienem pojecha�
do W�och par� lat temu.

M�wi�em ci, ch�opie.
To miejsce narodzin kultury Zachodu.

Jedna rzecz, kt�ra mnie zastanawia.

Jak ci starzy go�cie robi�,
�e maj� takie m�ode �ony?

- Zapytam ich.
- Nie.

Te� tak my�l�. Chce pan zobaczy�
zdj�cie mojej �ony?

Zdj�cie pa�skiej �ony?

No dalej, poka� mu zdj�cie.

Jak mawiaj� Amerykanie:
"Czysty diament".

Cudowna kobieta.

I jak gotuje... rozkosz.

Jest urocza.

To jest Maria.
Taka wspania�a kobieta.

- Mam sze�cioro dzieci.
- Ona jest urocza.

Urocza dama.

Zadowolony, �e zapyta�e�?

Fantastyczna kobieta.

Dlatego musz� zarabia� du�o pieni�dzy.

Ona kocha pieni�dze i zas�uguje na nie.

- Wszyscy kochaj� pieni�dze.
- I kobiety.

Och, nie wszyscy lubi�
pieni�dze, signor.

We�my na przyk�ad mojego
partnera, Michaela.

On i ja w Nowym Orleanie mamy

jedn� z najwi�kszych i najlepszych
dzia�ek na przedmie�ciach.

Przez 15, 16 lat...

odmawia� wybudowania czegokolwiek
na tej ziemi.

Wszystkiego za wyj�tkiem nagrobka.

Panowie zechc� mi wybaczy�,
jest ju� p�no.

P�no? On my�li, �e jest p�no.

Cholera, nawet ani razu
nie zata�czy�em.

Powiniene� zosta� z nami
na t� ostatni� noc, Court.

Nie jeste�my coraz m�odsi.

Tak si� okazuje, prawda?

Nie gniewasz si� za ostatni wiecz�r, co?

Co dzi� b�dziemy robi�?

Nie wiem. My�la�em, �e mo�e po
prostu troch� pozwiedzamy...

Wch�oniemy wi�cej kultury,
a troch� mniej wina.

Ciekawa propozycja.

Czy to nie ten ko�ci�,
w kt�rym pozna�e� Elizabeth?

Wr�c� za chwil�.

No i jak by�o, Court?

Tak samo.

Jeste� ju� got�w na powr�t
do Stan�w, Court?

Chcia�bym zosta� jeszcze kilka dni.

Pojad� znowu do tamtego ko�cio�a.

Dlaczego chcesz to zrobi�?

Pojedziesz ze mn�?

Dobrze, je�li przez to
poczujesz si� lepiej.

Och, Bo�e.

- Jeste� pewny, �e dobrze si� czujesz?
- Tak, jest w porz�dku.

- Potrzebuj� kilku dni.
- W porz�dku.

Teraz dopiero prawdziwie
si� sob� zajmiesz.

Dzi�ki, Bob.

Och, w porz�dku.
M�wi� po angielsku.

Jest pan Amerykaninem?

Lubi pan "Madonn�"?

Zosta�a namalowana w 1328 roku...

przez Bernardo Daddi.

To wczesny Renesans.

- Jest pani studentk�?
- Nie.

Pracowa�am jako...
jak wy na to m�wicie?

Dwuj�zyczna sekretarka.

Pewnego razu przeczyta�am
o tym projekcie renowacji...

i powiedzia�am sobie:
"Sandra, 'Madonna' ci� potrzebuje".

Wi�c rzuci�am moj� nudn� robot�
i znalaz�am si� tutaj...

jako historyk sztuki.

Nie mog� my�le� o niczym wa�niejszym.

W ka�dym razie, nikt nad tob�
nie stoi i nie wrzeszczy...

kiedy rozmawiasz z nieznajomymi lud�mi.

A co pan robi?

Pracuj� w nieruchomo�ciach.

C�, brzmi powa�nie.

Nie jest.

Nazywam si� Courtland.

Michael Courtland.

Fajnie ci� pozna�.
Jestem Sandra.

Sandra Portinari.

D�ugo pracujesz w tym zawodzie?

Och, nie przeprowadzam renowacji.

Jestem tylko pomocnikiem.

Ale przygotowuj� wszystko
dla specjalist�w.

Widzisz, par� lat temu...

par� lat po powodzi...

wilgo� przenikn�a do cz�ci o�tarza...

a pod jej wp�ywem stary
lakier zacz�� si� �uszczy�

ods�aniaj�c pod spodem starszy obraz.

Zatem konserwatorzy sztuki
musieli zdecydowa� co robi�.

Czy powinni zdj�� farb� i zniszczy�
wielkie malowid�o Daddiego...

aby odkry�, co kryje si� pod nim?

Albo pr�bowa� odnowi� orygina�...

ale nigdy nie dowiedzie� si�
co kryje si� pod nim?

Co ty by� zrobi�?

Zatrzyma� to.

Pi�kno musi by� chronione.

Dobrze. Tak w�a�nie
zadecydowali konserwatorzy.

Otrzyma�e� darmowy wyk�ad, wi�c
nie potrzebujesz czyta� podr�cznika.

Zastanawiam si�...

czy m�g�bym odwdzi�czy� si� za wyk�ad...

i zaprosi� ci� gdzie� na kolacj�.

Nie rozumiesz.

Kolacja tutaj to powa�na sprawa.

Wi�c na obiad.
Znam miejsce w pobli�u.

Signor, my�la�am, �e to w�oscy m�czy�ni
podrywaj� ameryka�skie dziewczyny.

No dobra. Obiad.

Ale musz� popracowa� jeszcze
przez p�torej godziny.

B�d� czeka�.

By�e� wcze�niej we Florencji?

Dawno temu.

Stacjonowa�em tutaj zaraz po wojnie.

Nie by�o mnie wtedy na �wiecie,
ale mama cz�sto mi opowiada�a...

jak ci�kie wtedy czasy by�y.

Mieszkasz z matk�?

Nie do ko�ca. Mam mieszkanie
w pobli�u Ponte Vecchio.

Ale cz�sto odwiedzam moj� mam�.

M�j ojciec opu�ci� nas wiele lat temu.

To smutne.

Jak si� czu�e� we Florencji
podczas okupacji?

Zmieszany.

Nie by�em zbytnio w ni� zaanga�owany.

M�j umys� by� gdzie indziej.

Spotka�em tutaj moj� �on�.

Och, zaczyna mnie to interesowa�.

Usi�d�my i opowiadajmy sobie
smutne historie...

o opuszczonych dzieciach
i samotnych ma��onkach.

S�dz�, �e masz takie samo
melancholijne spojrzenie

jak wtedy, kiedy przyszed�e� do ko�cio�a.

To nie tak...
Ona umar�a wiele lat temu.

Przepraszam.
Nie o to mi chodzi�o.

To tak jak samotna dziewczyna...

spotyka wielu m�czyzn,
g��wnie Amerykan�w...

kt�rzy chc� opowiada�
jej o swoich �onach.

A to nie ka�da zbytnio lubi.

Jaka ona by�a?

Elizabeth...

By�a bardzo podobna do ciebie.

Do mnie?

Znaczy, �e by�a W�oszk�?

Nie, ona wygl�da�a tak jak ty.

Masz mo�e jej fotografi�?

Naprawd� musz� ju� i��.

Mo�e si� jeszcze spotkamy?

Na pewno.

Mo�emy i�� na niezobowi�zuj�c� kolacj�.

- Na pewno.
- Kiedy?

- Dzi� wieczorem.
- Dzisiaj?

Pasuje ci?

To przecie� za pi�� godzin.

Mn�stwo czasu na zmiany.

W porz�dku, ale musz� odwiedzi�
moj� mam� w szpitalu po pracy.

Wi�c si� tam spotkamy.

Och, to San Giovanni.

Wiem.

W porz�dku.

Do zobaczenia. Ciao.

Ciao.

Bardzo lubisz t� restauracj�, prawda?

Tak.

To tu pozna�e� si� z Elizabeth.

Nie, poznali�my si� w ko�ciele,
w kt�rym ty pracujesz.

Za to jedli�my obiady
w tej restauracji.

Opowiedz mi o niej.

- O Elizabeth?
- Tak.

No c�, jak wspomnia�em,
by�a bardzo podobna do ciebie.

To znaczy, ona wygl�da�a
identycznie jak ty.

Mia�a br�zowe w�osy...

tylko nieco d�u�sze,
zaczesane inaczej, wiesz.

I u�ywa�a r�owej szminki.

Nie ubiera�a nic w kolorze r�u.

Och, i jej ch�d...

Jej ch�d by� ca�kowicie
r�ny od twojego.

- R�ny?
- Tak.

- Chodzi�a krokiem Bryn Mawr.
- Bryn Mawr?

Tak, zupe�nie Bryn Mawr.

A co to znaczy "Bryn Mawr"?

Bryn Mawr?
To taki rodzaj chodu.

To jest...
Wi�c, to jest...

Jest to...
No nie wiem...

Po prostu id�, a ja b�d�...
Id� do przodu i wejd� po schodach.

Nie, tak si� chodzi
na w�oski spos�b.

A czego si� spodziewa�e�?

To przyzwoity ch�d, ale nie taki
jak ch�d Bryn Mawr.

Ch�d Bryn Mawr jest rodzajem
�lizgu, rozumiesz?

W tamtych czasach dziewczyny nosi�y d�ugie
p�aszcze polo i d�ugie peleryny.

Taki rodzaj �lizgania,
znamionuj�cy klas�.

Chodzi�o si� szybko,
ale niby si� posuwaj�c.

�lizgaj si�.
Tak jak ci m�wi�.

- W porz�dku.
- Nie szuraj nogami, ale �lizgaj.

- W porz�dku.
- Do przodu.

Jakby� si� �lizga�a.

Nie, nie jak modelka.
Zwyczajnie si� posuwaj.

W�a�nie tak. W�a�nie tak.

Ona nazywa�a mnie Mike.

Mike?

S�uchaj, jestem praktykuj�c� katoliczk�.

I przestrzegam co nakazuje papie�.

Rozumiesz?

A co powiedzia�by papie�
na spotkanie jutro?

Zapomnia�e�, �e musz� i�� do pracy?

Jutrzejszej nocy.

Poczekajmy z tym par� dni, dobrze?

Sobota.
Mam woln� ca�� sobot�.

- O kt�rej?
- O 11:00?

B�d� tutaj.

W porz�dku.

Dobranoc.

Przesu� si� w prawo.

W porz�dku, teraz bli�ej.
Podejd� bli�ej.

Troch� bli�ej.

Czy to mi�osny sonet w�oskiego kochanka?

Nie, to nie to.
Zazdro�nik.

To Dante.

"Chocia� �ycie trwa..."

"nigdy nie nale�y by� niesta�ym dla pani..."

"kt�ra w �mierci si� objawi�a".

"Tak m�wi moje serce
i p�niej objawi�o westchnienie".

Wiesz, jak by�am dzieckiem...

ucz�szcza�am do ko�cio�a...

gdzie Dante przychodzi�
obserwowa� Beatrice.

Beatrice, la bella donna,
Siadywa�a tutaj...

ze swoim ojcem...

A tutaj...

Podejd� tu.

- Sta� tutaj.
- Jestem jej ojcem.

Nie.
M�ody Dante, 23 lata...

sta� tutaj i obserwowa� Beatrice.

A tutaj...

pomi�dzy...

siedzia�a pani przyzwoitka...

do kt�rej Dante udawa� mi�o��...

W ten spos�b Beatrice
zbytnio nie by�a za�enowana...

jego nieustannym spojrzeniem.

Wci�� kochasz Elizabeth, prawda?

To dlatego mnie pragniesz.

Jak ona umar�a?

Ja j� zabi�em.

Przepraszam, ale musz� natychmiast
jecha� do szpitala.

- Moja mama jest bardzo chora.
- Pojad� z tob�.

- To nie tw�j k�opot. Pojad� sama.
- Prosz�.

W porz�dku.
Wi�c si� pospieszmy.

Mamo.

Podejd� bli�ej.

Nie widz� ci�.

Kochasz moj� Sandr�?

Och, mamo.

Musz� wiedzie�.

Dobrze.

Kochasz go?

Nie wiem.

O�eni si� z tob�.

Musisz wybaczy� mojej mamie.
Zawsze by�a swatk�.

Jeste� bogaty?

Jeste� gangsterem?

Po�lubisz go.

Mamo, prawie si� nie znamy.

Poznasz go...

je�li si� pobierzecie.

Bez wzgl�du na to, ile razy to
czytam, wci�� brzmi tak samo.

Pos�uchaj tego.

"Zarezerwuj Katedr� St. Louis 2 maja".

"Zam�w szampana".

"Wracam we wtorek, 19-tego
na �lub ko�cielny".

"Pozdrawiam, Michael".

Biedny Court.

Jest sko�czony.

M�wi� ci, Jane.

Gdybym nie widzia� tego na
w�asne oczy, nie uwierzy�bym.

Tak jakby Elizabeth wysz�a z grobowca.

Tak, sama si� wkr�tce o tym przekonasz.

- My�lisz, �e ona leci na jego pieni�dze?
- Nie wiem co o tym s�dzi�.

Mo�e powinni�my wezwa� dra Ellmana.

- A co on mo�e poradzi�?
- Leczy� Courta przez wiele lat.

Ale Ellman �yje w 1975.

Michael �yje w roku 1959.

- Panie Michael!
- Judy.

Jak dobrze ci� znowu widzie�.

Chc� aby� pozna�a Sandr�.

Sandra, to jest Judy, przez ca�e
�ycie opiekuje si� tym domem.

Witam pani� Sandr�.

Pan Michael napisa� mi o pani.

- Prosz� pozwoli� mi sobie pom�c.
- Dzi�kuj�.

Jak tu pi�knie.

Ta sprawa D'Annunzio z Florencji
wygl�da ca�kiem dobrze, Court.

Wychodzi na to, �e wreszcie b�dziemy
inwestowa� du�e pieni�dze.

Zrobi�em wst�pny kosztorys...

Koszt rozwoju i przep�yw�w pieni�nych

na sp�k� joint venture.

Chcia�bym, aby� rzuci�
na to okiem, je�li chcesz.

Nie we�miesz tego osobi�cie do siebie...

gdybym poprosi� ci�,
aby� od�o�y� to na st�, dobrze?

Znaczy, z tym ca�ym weselem i wszystkim.
Po prostu nie jestem w stanie.

- Nie masz nic przeciwko?
- Dasz rad�, Court.

Dasz rad�.
Tak m�wi tw�j partner.

Nasi przyjaciele nie mog� si�
doczeka�, aby m�c pozna� Sandr�.

Poznaj� j� wszyscy w tym wielkim dniu.

Wielki dzie� i wielkie wesele.

Wielki dzie� mojego nowego �ycia.

Jak to si� m�wi po w�osku?

"La vita nuova".

S�uchaj, Court...

Wiem, �e to nie moja sprawa...

ale czy nie s�dzisz, �e to wszystko
jest troch� pochopne?

Troch� przedwczesne?

Masz racj�.
To nie twoja sprawa.

- Judy?
- Tak, pani Sandro?

Na g�rze jest zamkni�ty pok�j.

Co tam jest?

To g��wna sypialnia.

Dlaczego jest zamkni�ta?

Nie wiem, prosz� pani.
Nie sprz�tam wszystkiego.

Chcia�abym tam zajrze�.
Mo�esz go otworzy�?

Nie mam klucza.
Pan Michael go trzyma.

Gdzie?

C�, s�dz�, �e nie robi� �le.
Trzyma je w swoim biurku.

14 luty, 1952.

My�l�, �e te dni we Florencji...

by�y najszcz�liwszymi
kt�re prze�y�am.

Nowy Orlean to �adne miasto...

i Mike jest bardzo dobry dla mnie...

ale to wszystko jest takie inne.

Jest ca�y czas zaj�ty prac�...

i czasami zastanawiam si�, czy Mike
kocha mnie tak mocno jak sw�j biznes.

To jest tu, kochanie.

Czy to nie jest pi�kne?

A 19-go...

to wszystko b�dzie dla nas.

Ale to wielkie.

Mike, 200 go�ci.
To mn�stwo ludzi.

Ma�a ceremonia zupe�nie by wystarczy�a.

Nie, to wi�cej ni� ceremonia.

To uroczysto��...

i powinno by� na niej tysi�ce...

i wszyscy powinni czu� si�...

bardzo zaszczyceni.

- Bardzo zaszczyceni.
- Tak. Skoro tak m�wisz.

Dzie� dobry, Robert.

- Dzie� dobry, Michael.
- Dzie� dobry, Jane, Shirley.

Co tutaj robisz, Doc?

Tylko w ten spos�b mog�em si�
z tob� zobaczy�.

Ci�ko si� z tob� zobaczy�.

Co mog� dla ciebie zrobi�?

My�l�, �e mo�esz usi���
na chwil� i porozmawia� ze mn�.

Wizyta czysto towarzyska.

Dlaczego psychiatrzy s�
takimi kiepskimi k�amcami?

Robert, Jane?
Mo�ecie tu przyj��, prosz�?

Wy zaprosili�cie tutaj dra Ellmana?

Zadzwoni�, aby m�c spotka� si� z tob�.

My�leli�my, �e mo�e m�g�by�
z kim� porozmawia�.

W porz�dku. Dzi�kuj� wam.

Michael, dlaczego nie porozmawiasz z Charliem?

- W porz�dku.
- To dla twojego dobra.

Wczoraj zobaczy�em si� z Sandr�.
Nie s�dzi�em, �e przeszkadzam.

Nie s�dzi�e�, �e przeszkadzasz?

Wkraczasz w moj� prywatno��
i pytasz czy nie przeszkadzasz?

Czy ty sam siebie s�yszysz?
Przesta� i pos�uchaj co m�wisz.

- Nie widzisz co wyprawiasz?
- Doskonale wiem co wyprawiam.

Nie chc�, aby ktokolwiek wtr�ca�
si� w moje �yje prywatne.

Akurat m�wisz z kim�,
kto doskonale ci� zna...

Zna prawdopodobnie lepiej
ni� ktokolwiek inny.

Wczoraj Sandra i ja rozmawiali�my
o wielu sprawach.

Nie uwa�am, �e jeste� uczciwy
w stosunku do niej.

Nie mo�esz �eni� si� z ni�
z poczucia winy...

lub z jakiej� chorobliwej
troski o Elizabeth.

Teraz Sandra te� ma obsesj�
na punkcie Elizabeth.

Wszystko czego potrzebuje,
to dowiedzie� si� o przesz�o�ci.

Zamkn��e� j� w swoich fantazjach.
Ona musi pozna� co si� sta�o.

Daj jej troch� czasu.

Pozw�l aby wasz zwi�zek najpierw dojrza�.

I chcia�bym aby kontynuowa� terapi�.
Je�li nie ze mn�, to z innym doktorem.

Ale daj sobie troch� czasu.

W�a�nie.

Tylko, �e si� mylisz.

Porozmawiamy o tym...

po obiedzie.

Dobrze.
Wracajmy wszyscy do pracy.

Zajrzyj do mojego gabinetu...

Nie chc�, aby� pod wp�ywem impulsu zrobi�
co�, czego b�dziesz potem �a�owa�.

Do widzenia.

Co si� sta�o?

- Dlaczego jeste� w domu?
- Bo ty tu jeste�.

Poniewa� moje serce jest tutaj.

Poniewa� nigdy nie chc� odej��.

Gdzie jeste�?
Tak si� martwili�my.

Zobacz, obydwoje si� o ciebie martwimy.

Nie zrobili�my tego.
My�leli�my tylko...

Okay, jest tutaj.
Poczekaj chwil�.

To Michael.

Michael, druhu, gdzie jeste�?

Dobrze, nie my�l sobie...

Nie r�b nic pochopnie.

Okay, je�li tego chcesz.

Chce ulokowa� swoje udzia�y
w sp�ce w funduszu powierniczym.

- Wys�a� papiery do podpisania.
- Gdzie on jest?

Kt� to wie?

- Jutro.
- Co?

Jutro b�dzie nasz �lub.

S�dzia pokoju tutaj przeprowadzi
ceremoni� za�lubin.

- Dlaczego jutro?
- Nie chc� czeka�.

A co z katedr� St. Louis
i wszystkimi twoimi przyjaci�mi?

Mo�emy to odwo�a�.
Poza tym, nie mam �adnych przyjaci�.

Dzisiaj to zrozumia�em.
Jeste� zaskoczona?

C�, nie, nie ze wszystkim.

A teraz na mocy w�adzy nadanej mi...

przez stan Luizjana...

og�aszam was m�em i �on�.

Tak d�ugo czeka�am.

Teraz...

...jestem twoj� �on�.

Jestem Elizabeth.

Powr�ci�am dla jednego powodu, Mike.

Powr�ci�am...

aby da� ci drug� szans�,
by� udowodni� swoj� mi�o��.

Zawsze ci� kocha�em.

Nie zostawiaj mnie samego.

Chc� by� z tob� na zawsze.

Na zawsze.

Teraz jestem szcz�liwa.

Teraz jestem twoj� �on�.

Jestem Elizabeth.

Powr�ci�am, aby da� ci drug� szans�.

Wybacz, �e budz� ci� tak wcze�nie.
Co� si� sta�o.

Pojedziesz ze mn� zaraz do banku.
Potrzebuj� wyp�aci� 500 tys.

- Nie pytaj mnie...
- O czym ty m�wisz?

- Reszt� opowiem ci w samochodzie.
- Do czego potrzebne ci te pieni�dze?

Jakie masz zabezpieczenie? Mam po�yczy�,
zainwestowa�, czy zwyczajnie podarowa�?

To druga szansa dla mnie.
Nie rozumiesz, ale...

- Chcesz wej�� do �rodka?
- Nie, nie chc�!

- Jeste� pod niesamowit� presj�.
- Tak, wiem!

- Powiniene� porozmawia� z drem Ellmanem.
- Do diab�a z Ellmanem! Pospiesz si�.

- Dlaczego chcesz jecha� do banku?
- Potrzebuj� 500 tys.

- Nie masz takiej got�wki.
- Mam troch� pieni�dzy.

- Widzia�e� ostatnio nasze ksi�gi?
- Mamy ziemi�.

Jeste�my w�a�cicielami Pontchartrain.
Mamy inne w�asno�ci.

- I chcesz da� mi po�ow�?
- Nic ci nie dam!

To tylko na kr�tk� chwil�.
Prosz�, chod�.

Je�li tego chcesz, zrobi� to.
We�miemy dokumenty i podpiszesz.

- Jeste� szalony, nie chc� tego.
- Wszystko!

Wezm� t� ziemi�, aby chroni� j� przed tob�.
Musz� dba� o firm�.

- W porz�dku! Zaczekam w samochodzie.
- Tylko si� ubior�.

B�dziesz musia� podpisa�
te papiery.

W�a�nie tutaj.

Stary Court.

Nie chcia� rozsta� si� z pieni�dzmi...

ani dla Elizabeth, ani dla ciebie.

Mamusiu.

Popatrz na to. Tyle jeste� warta
dla tego starego faceta.

Nic! Nic! Nic!

Mamo! Mamo!

Przetnij wi�zy i zje�d�amy st�d.
Wybij okno!

Nie strzela�, bo traficie dziecko!

Wygl�da na to, �e dla tatusia nie jeste�
warta wi�cej ni� 10 cent�w.

Jestem pewny,
�e tw�j wujek Bob b�dzie

Nie chc� tego.
Nie chc� �adnego udzia�u.

50 ty� to mn�stwo pieni�dzy,
aby si� zmieni�, kochanie.

- We� je. Zas�u�y�a� na to.
- To nie tak mia�o by�.

Od samego pocz�tku to by�a nieczysta
gra i wiedzia�a� o tym.

M�wi�em, �e Court dobrowolnie
nie zrezygnuje z ziemi...

albo musi by� uznany
za niezdolnego ni� zarz�dza�.

I zgodzi�a� si�, wi�c nie
czas teraz na wyrzuty sumienia.

Dzi�ki tobie wyszed� z odr�twienia.
Sp�jrz na to w ten spos�b.

Czy zdajesz sobie spraw�,
co zrobi�am?

Chc� wr�ci� do niego.
Wszystko mu wyznam.

B�d� b�aga� go o przebaczenie.

Pos�uchaj. Powstrzymaj si�.

Pos�uchaj mnie przez minut�.

W�a�nie oszukali�my cz�owieka na miliony.

Teraz prawo nie jest tym,
z czym chcia�aby� mie� do czynienia...

je�li wr�cisz do Michaela
i wyznasz mu wszystko.

Zawar�a� ze mn� nieczysty uk�ad
i wykonali�my to bezb��dnie.

Jeste� najlepsz� inwestycj�
jak� kiedykolwiek podj��em.

Stary Court z�apa� si�
na haczyk Elizabeth i zaton��.

Wi�c my�l�, �e za ten grzech
masz prawo do wynagrodzenia.

Nie rozumiesz!

Co mam teraz robi�?

Nieco za p�no na pytania
natury egzystencjalnej, kochanie.

We� te pieni�dze. Uwierz mi,
pomog� ci zapomnie�.

Co mam teraz zrobi�?

- Nie znios� tego.
- Daj spok�j!

S�uchaj! Ruszaj si�!

Pospiesz si�!

Masz pieni�dze?

- To nie wystarczy.
- To wszystko dla ciebie.

A co z innymi?

- Oni nie �yj�.
- Chryste!

Ten sprytny biznes
sko�czy� si�

Courtland wszystkich nas zaskoczy�!

Wi�c bierz pieni�dze
i zje�d�aj st�d!

Wujku Bob.

Gdzie jest mama?

Nie �yje, kochanie.

Tw�j tatu� nie zap�aci� tym ludziom...

i oni j� zabili.

Widzisz?
Ja zap�aci�em temu panu.

Ja si� tob� b�d� opiekowa�.

Teraz wsi�dziesz z nim...

do samolotu i odlecicie daleko, do moich
przyjaci�, z kt�rymi b�dziesz �y�a.

Ja przyjad� za tydzie�, aby zobaczy�
czy wszystko jest w porz�dku.

Ale gdzie jest tatu�?

On ju� ciebie nie chce, kochanie.

Teraz p�jdziesz z tym panem.

- No id�!
- Nie!

- Id� z nim!
- Wujku Bob, nie!

Id� z tym panem!

Wujku Bob!

Ojcze, nie prosz� o przebaczenie.

Wiem, �e nie ma takiego.

Nie zgin�am razem z matk�.

La Salle zmusi� mnie,
abym pojecha�a do Florencji...

gdzie mieszka�am z pani� Portinari.

Zmuszano mnie, abym uwierzy�a,
�e to ty zabi�e� mam�.

Nienawidzi�am ci�. Czeka�am na dzie�,
kiedy b�d� mog�a si� zem�ci�.

Wtedy przyszed� do mnie La Salle
z planem jak ci� oszuka� na ziemi�...

i otrzyma�am swoj� szans�.

Ale ty nie by�e� taki
jakim ci� opisywa�.

Nigdy nie s�dzi�am, �e mog�abym...

ci� pokocha�.

Panie i panowie, przykro nam,
�e przeszkadzamy...

ale w�a�nie napotkali�my na trasie
na nieoczekiwane turbulencje.

Dlatego prosimy o niezw�oczne zaj�cie
swoich miejsc i zapi�cie pas�w...

Bardzo przepraszam.

Nie by�o ich tam.
Tam nie by�o pieni�dzy.

Nie by�o ich tam.

Wyci�gn��e� mnie z ��ka...

zmuszaj�c mnie
do wydania ci 500 tys.

Zachowywa�e� si� jak szalony.

Oczywi�cie, �e pieni�dzy tam nie by�o.
Zabezpieczy�em je przed tob�.

Ja mam te pieni�dze.

Zrobi�em to tylko
dla twojego dobra.

Nale�� do ciebie.

A to dla pewno�ci,
�e ich nie wyrzucisz.

Zabi�em j�.

Wr�ci�a powt�rnie...

abym udowodni�, �e j� kocha�em...

a ja j� zabi�em.

Teraz odesz�a.

Nie dasz rady utrzyma� przy
sobie kobiety, prawda?

Ty samolubny sukinsynu!

Wydaje ci si�, �e kim jeste�?

Depta�e� ka�dego kogo chcesz.

M�wi�e� ludziom co i kiedy maj� robi�.

Siedzia�e� na swojej dupie...

gdy fortuna przecieka�a
nam przez palce!

Wiesz jacy mogliby�my by� bogaci?

Ale ciebie nie obchodzi�y
pieni�dze, prawda?

Nigdy ci� nie obchodzi�y.

Ale rano po�wi�ci�e� miliony
dla tej k�amliwej, ma�ej suki.

No dalej, zabij mnie!

J� te� zabijesz?

By�a w zmowie ze mn�, ty g�upcze!

By�a w tym od pocz�tku.

Polecia�a do Rzymu...

z twoimi 50 tys.

Nie straci�e� na ni� fortuny.

Straci�e� ca�e swoje �ycie.

Lot TWA 702 do Londynu...

planowany odlot o 10:30...

Pasa�erowie odprawiani
s� przy bramce nr 16.

Kiedy jest nast�pny lot do Rzymu?

Rzym...
Jutro o 8-stej wieczorem.

Czy mam zrobi� panu rezerwacj�?

Chcia�by pan w pierwszej klasie
czy mo�e le�anka?

Pierwsza klasa.

Przepraszam na chwil�.

W porz�dku.

Sir, ma pan szcz�cie.

Nasz lot do Rzymu z godz. 20-tej
musia� zawr�ci�...

aby usun�� usterk� silnika.

Pojawi� si� problem,
kt�ry rozwi��emy.

Lot zostanie prze�o�ony na 23:00
na bramk� nr 36.

Je�li pan chce, mog� za�atwi� panu...

Tatusiu!

Przyszed�e� z pieni�dzmi!

Tatusiu!

Amy?

Tatusiu.